Zadie Smith jest popularną i nagradzaną autorką. W Polsce ukazała się właśnie jej najnowsza książka „London NW”. Wydało ją wydawnictwo Znak. Leah słyszy, że ktoś stoi pod jej drzwiami. Gdy otwiera, okazuje się, że to młoda dziewczyna, trochę zaniedbana, bardzo zrozpaczona. Twierdzi, że jej matka się źle poczuła i zabrali ją do szpitala, do którego nie ma jak dotrzeć. Prosi ludzi o pieniądze, lecz nikt nie chce jej nawet otworzyć drzwi.
(...)Leah zaprasza ją do środka, prosi, by się uspokoiła. Okazuje się, że kobiety chodziły razem do szkoły. Leah daje dziewczynie kilka banknotów, a ta znika. Przed odjazdem obiecuje jeszcze, że odda pieniądze następnego dnia. Nie pojawia się jednak, ale Leah ma obsesję na jej punkcie – wszędzie ją widzi, nawet idzie pod adres, który jej podała. Po pieniądzach ani śladu. Felix od kilkunastu tygodni jest czysty. Nie bierze narkotyków, zmienił pracę, ma fajną dziewczynę. Opowiada o tym ojcu, który jednak nie jest do końca zainteresowany. Przegląda książkę, którą przyniósł mu syn, a która opowiada o miejscu, w którym spędził młodość. Opisuje Felixowi ludzi ze zdjęć i przypomina sobie ich historie. Młody mężczyzna musi już iść, ma kilka rzeczy do załatwienia. Jedną z nich jest kupno starego samochodu, który ma zamiar naprawić. Poza tym postanawia rozmówić się z byłą kochanką, dla której nie ma już miejsca w jego życiu. Dziewczyna jest w opłakanym stanie – nie je, bierze narkotyki i nie ma ani grosza. Felix nie zmienia jednak zdania, musi pozbyć się jej ze swojego życia, by być szczęśliwym z nową kobietą. Natalie, a właściwie Keisha, od małego wiedziała, że powinna się uczyć. Chciała w życiu coś osiągnąć. Jej przyjaciółka Leah nie zajmowała się tak nauką – wolała imprezy, koncerty, przygodny seks i narkotyki. Natalie oddaliła się od niej, mimo że od dziecka były najbliższymi osobami. Leah zniknęła z jej życia na jakiś czas. Natalie uczyła się pilnie, chciała zostać prawnikiem. Matka umówiła ją z synem sąsiadów, z którym Natalie była związana przez jakiś czas. Jednak nie był to mężczyzna dla niej. Mimo różnicy dzielącej kobiety, Leah zaczęła znowu pojawiać się w życiu Natalie, która dalej realizuje plan, by być szczęśliwą. Nathan był uwielbiany przez dziewczyny w szkole. Wszystkie chciały się z nim umawiać, a Leah skrycie się w nim kochała. Po wielu latach, już dorosły mężczyzna, spotyka na swojej drodze Natalie. Postanawia jej tworzy szyć. Kobieta nie jest w najlepszym humorze, ale początkowo cieszy się z jego towarzystwa. Wyznaje mu nawet, że Leah go ubóstwiała. Nathan zmarnował jednak swoją szansę na dobre życie – obecnie jest narkomanem, który pieniądze zdobywa w dziwny sposób. Natalie widzi, jak mężczyzna podchodzi do kobiet, które żebrzą w domach. Jedna z nich wygląda jak ta, która okradła Leah. Nathan jednak nie chce się przyznać do tego, jak zarabia. Książkę tworzą historie czwórki znajomych. Każdy z nich dostał swój rozdział, a w ostatnim pojawiają się wzmianki na temat wszystkich. To młodzi ludzie, których łączy to, że chodzili razem do szkoły i mieszkają w Londynie, całkiem niedaleko siebie. Przez wiele lat nie mieli ze sobą kontaktu, z wyjątkiem Natalie i Leah, a teraz ich drogi znowu się krzyżują. Język i narracja są dość ciekawe – każde opowiadanie dostało swoją indywidualną formę. Mamy tu różne style, różne sposoby zapisu. W pierwszej części dialogi wyróżniono kursywą, w drugiej były pisane od myślników, trzecia część to zapis pamiętnikarski (choć nie ma tu dni, są za to temat), a ostatnia część charakteryzuje się nieoddzieleniem wypowiedzi od narracji. Poza tym odniosłam wrażenie, że najbardziej uporządkowane pod względem zapisu są te historie, których bohaterowie wyszli na ludzi – Natalie i Felix. Całkowicie chaotyczny zapis opowieści Leah trochę mnie zniechęcił, ale patrząc na całość, ma on sens i jest spójny z resztą. Ciekawe jest to, że nie zawsze treści były pisane od lewej do prawej. Czasem zdarzało się, że zdania były porozdzielane na kilka linijek, a czasem w jednym wersie znalazło się tylko jedno słowo. Niektóre zdania narracji były urwane, tak samo jak dialogi, zaczynały się i kończyły bez wyraźnych granic. Trzeba przyznać, że bohaterowie nie są idealni, a wręcz daleko im do takich. Mieli przygody z narkotykami, aborcjami, przygodnym seksem i wieloma innymi przewinieniami. Niektórzy wyszli na ludzi, inni się starają. Powieść skupia się właśnie na tego typu ludziach – nie znajdziemy tu ideałów, raczej ich przeciwieństwa. Ogólnie książka jest dość ciężka i specyficzna. Nie da się jej przeczytać w jeden wieczór. Pokazuje, jak wygląda życie w pewnej części Londynu i z czym muszą sobie radzić ludzie. Nie jest to kolorowa i szczęśliwa opowieść – pełna jest raczej szarości i przygnębiających scen. Polecam tym, którzy szukają czegoś innego, czegoś co zatrzyma ich chwilę dłużej przy książce. Nie spodziewajcie się jednak happy endu. Jeśli nie boicie się wejść do tego świata – pełnego przemocy, narkotyków i gorzkich wspomnień – to zachęcam.
Zadie Smith z impetem wrzuca nas w sam środek londyńskich dzielnic Kilburn i Willesden. Gwarny kulturalny tygiel ulicy Kilburn High Street, unoszące się w powietrzu różnorodne zapachy, smaki, strzępy dochodzących do naszych uszu rozmów. Wśród tłumu możemy dostrzec czwórkę bohaterów powieści trzydziestolatków: Keishę, Leah, Felixa i Nathan'a., którzy razem dorastali, chodzili razem do jednej szkoły, później ich drogi się rozeszły i nie łączy ich już nic.
(...) Bohaterowie powieści Zadie Smith dokonują bilansu swojego życia, widząc rozbieżność między pragnieniami, a tym co udało im się osiągnąć. Marzą o ucieczce z tej dzielnicy Londynu jaki znają, pragną stabilizacji. Niektórym z nich udaje wyrwać się ze swojego biednego świata i awansować do wymarzonej klasy średniej, inni ponoszą porażkę. Zmagają się z przynależnością i własną tożsamością. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że problemem z którym muszą się borykać będzie dla bohaterów ich pochodzenie i rasa. Istotniejsze są jednak utrzymujące się podziały klasowe. Każdy obserwuje innych z zewnątrz, ocenia ich życie, osiągnięcia i porażki, porównując na których szczeblu drabiny społecznej się znajduje, komu udało się zajść dalej. Ale nawet jeśli osiągniemy sukces, uda nam się wyrwać, to nigdy nie do końca. Już na zawsze będziemy nosić w sobie te bloki, i to kim byliśmy kiedyś. Z drugiej strony, na co zwraca uwagę pisarka, nasza ocena i to co wydaje się nam, że wiemy o życiu innych, to tylko pozory. W rzeczywistości cudze życie, które wzbudza naszą zazdrość wcale nie jest aż tak różowe. Zadie Smith by ukazać fragmenty życia każdej z postaci posługuje się odmiennym stylem. Język jest zawsze barwny i żywy. Pisarka posługuje się slangiem, by za chwilę użyć poezji, W połowie urywa zdania, bawi się niedopowiedzeniami, które mają za zadanie obrazować problemy z tożsamością bohaterów. Przedstawia krótkie scenki, które pozbawione są puenty, ledwie naszkicowane sceny, krótkie komentarze. Język "Londyn NW" jest jak życie, urwane fragmenty historii, które mamy okazję podsłuchać w autobusie, czy strzępy rozmów prowadzonych przez telefon. "Londyn NW" jest bardzo dobrą powieścią, choć trudną i wymagającą. Pisarka jest wnikliwą obserwatorką i uważną słuchaczką. Słucha i podsłuchuje miasto i jego mieszkańców. Z uwagą przygląda się wchodzącym w wiek średni ludziom, ich pragnieniom, oczekiwaniom i niespełnieniom. Powieść jest jak opisywane przez autorkę miasto, tętniącym życiem kulturalnym tyglem, również pod względem językowym. Polifonicznym, w której autorka miesza style, formę, sprawiając że całość niepokoi i fascynuje jednocześnie. Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: "...społeczeństwo? Nie ma czegoś takiego. Są tylko indywidualni mężczyźni i kobiety, są też rodziny. " Zadie Smith skupia się właśnie na jednostkach, pojedynczych życiach, słuchając, obserwując i pokazując, że nikt z nas nie ma perfekcyjnego życia. Każdy z nas prowadzi walkę o własne szczęście, nigdy nie będąc pewnym rezultatu. "Londyn NW" jest jak życie, złożony, czasem brutalny, smutny, ale przede wszystkim piękny. Marta Ciulis-Pyznar
Kupiłam tę książkę zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami w prasie i w radiu. Nie znałam wcześniej twórczości ZadieSmith. Początek mi się spodobał, niestety, potem było już gorzej. Zaczęło być zwyczajnie nudno, niewiele się działo i nie towarzyszyły temu jakieś szczególnie ciekawe refleksje. Doczytałam jednak do końca, odstawiłam książkę na półkę. Minęło pół roku i okazało się, że powieść będziemy omawiać na marcowym spotkaniu DKK.
(...)Stwierdziłam, że muszę przeczytać ją po raz drugi. Miałam nadzieję, że tym razem znajdę w niej to, czym zachwycili się zadowoleni z lektury. Byłam też ciekawa opinii innych klubowiczów. Trzeba przyznać, że powtórne czytanie poszło mi sprawnie i bez „bólu”. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy ta powieść o pokoleniu trzydziestolatków wzrastających w północno – zachodnim, wielokulturowym, wielonarodowościowym Londynie nie jest jednak godna uwagi.Generalnie moje odczucia nie zmieniły się tak bardzo od poprzedniej lektury, choć liczyłam, że może w toku dyskusji zdołamy dostrzec walory książki. Myślałam, że część członków naszego DKK będzie miała pozytywne odczucia. Okazało się, że nikomu „Londyn NW” nie przypadł do gustu. Podkreślano nudę, narzekano na nużące rozmowy o niczym, drobiazgowe opisy, koncentrowanie się na mało istotnych szczegółach. Zastanawialiśmy się nad tym, co właściwie dzieje się na kartach powieści. Opis na okładce sugerował porywającą, ironiczną opowieść o życiu trzydziestolatków, szkolnych przyjaciół. Tymczasem nas nie porywa, nie dostrzegamy ironii. Nie umiemy się tego doszukać? Przyjrzyjmy się trochę akcji. Leah i Michel są małżeństwem, on chce dziecka, ona w tajemnicy przed nim bierze pigułki antykoncepcyjne i usuwa ciąże. Odwiedziny narkomanki wyłudzającej pieniądze od Leah urastają do epokowego zdarzenia. W drugiej części Felix, były narkoman, kocha Greace, odwiedza Annę, by z nią zerwać. Zostaje zabity przez blokersów, o czym wiadomo już z części pierwszej. Potem jest 185 miniopowieści czy nawet opowiastek, często bowiem jedno- , dwuzdaniowych, każda zatytułowana. Pokazują one dzieciństwo i młodość Keishy (potem zmieni imię na Natalie) i Leah, ich małżeństwa, pracę. Mąż Natalie odkryje drugą tożsamość żony i ta wyjdzie z domu tak jak stoi, w czerwonych kapciach na dodatek. Spotka dawnego kolegę ze szkoły, obecnie narkomana, Nathana, idą razem do miejsc dzieciństwa, palą, rozmawiają. Ostatnia część książki ma łączyć to, co wydarzyło się wcześniej. Hm, a co się właściwie wydarzyło? W sumie niewiele… I tak toczą się rozmowy o sprawach banalnych, oczywistych. Refleksje raczej mało odkrywcze: „czas przyspiesza”, „uczciwość popłaca”, „miłość przezwycięża wszystko”. Leah, której powodzi się zupełnie nieźle, zastanawia się, dlaczego inni mają gorzej. Wzięta prawniczka, żona, matka udanych dzieci, Natalie, szuka doznań erotycznych w tajemnicy przed mężem. Trzydziestolatkowie, których pokazuje Smith, są mało sympatyczni, niewiarygodni. Jeśli ma to być powieść o aspiracjach, to dlaczego bohaterowie osiągnąwszy sukces, mimo swego pochodzenia (korzenie irlandzkie, afrykańskie), nie są usatysfakcjonowani. Czego właściwie poszukują w życiu? Odnoszę wrażenie, inni klubowicze również, że nie ma w „Londynie NW” odpowiedzi na to pytanie. Czy autorka chciała pokazać takie zwyczajne życie odmierzane rutynowymi czynnościami ze schematem dom – praca (nauka) – spotkania ze znajomymi. Konwersacje na zmianę z konsumpcją; patrz: opis kolacji u Natalie i Franka. Ponarzekaliśmy, że nie udało nam się doszukać klimatu wielokulturowości NW. Rozmywa się on w mnóstwie szczegółowych opisów, mało znaczących zdarzeń czy zabaw stylistycznych typu zapis myśli w formie drzewka, ust, fragmentów pisanych kursywą lub wielkimi literami. Jakoś nie dostrzegliśmy w tym oryginalności. Nie daliśmy się też uwieść „ kulturowemu tyglowi NW”. Dlaczego? Pisarka korzystała przecież z własnych doświadczeń, wzrastała w blokach północno – zachodniego Londynu, jej matka pochodzi z Jamajki. Zna cenę awansu społecznego, wie, tak jak bohaterowie jej książki, że często trzeba zostawić za sobą świat dzieciństwa i ludzi, których kiedyś się znało. A może w tłumaczeniu zagubiła się nieco ironia czy inne językowe walory powieści. Nikt z nas nie czytał oryginału. Pierwsze nasze spotkanie z twórczością ZadieSmith zaliczyliśmy do niezbyt udanych, powieść nikomu za bardzo się nie podobała. Stwierdziliśmy, że trzeba sięgnąć do jej wcześniejszych książek, „Białe zęby” i „O pięknie”.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Leah słyszy, że ktoś stoi pod jej drzwiami. Gdy otwiera, okazuje się, że to młoda dziewczyna, trochę zaniedbana, bardzo zrozpaczona. Twierdzi, że jej matka się źle poczuła i zabrali ją do szpitala, do którego nie ma jak dotrzeć. Prosi ludzi o pieniądze, lecz nikt nie chce jej nawet otworzyć drzwi. (...) Leah zaprasza ją do środka, prosi, by się uspokoiła. Okazuje się, że kobiety chodziły razem do szkoły. Leah daje dziewczynie kilka banknotów, a ta znika. Przed odjazdem obiecuje jeszcze, że odda pieniądze następnego dnia. Nie pojawia się jednak, ale Leah ma obsesję na jej punkcie – wszędzie ją widzi, nawet idzie pod adres, który jej podała. Po pieniądzach ani śladu.
Felix od kilkunastu tygodni jest czysty. Nie bierze narkotyków, zmienił pracę, ma fajną dziewczynę. Opowiada o tym ojcu, który jednak nie jest do końca zainteresowany. Przegląda książkę, którą przyniósł mu syn, a która opowiada o miejscu, w którym spędził młodość. Opisuje Felixowi ludzi ze zdjęć i przypomina sobie ich historie. Młody mężczyzna musi już iść, ma kilka rzeczy do załatwienia. Jedną z nich jest kupno starego samochodu, który ma zamiar naprawić. Poza tym postanawia rozmówić się z byłą kochanką, dla której nie ma już miejsca w jego życiu. Dziewczyna jest w opłakanym stanie – nie je, bierze narkotyki i nie ma ani grosza. Felix nie zmienia jednak zdania, musi pozbyć się jej ze swojego życia, by być szczęśliwym z nową kobietą.
Natalie, a właściwie Keisha, od małego wiedziała, że powinna się uczyć. Chciała w życiu coś osiągnąć. Jej przyjaciółka Leah nie zajmowała się tak nauką – wolała imprezy, koncerty, przygodny seks i narkotyki. Natalie oddaliła się od niej, mimo że od dziecka były najbliższymi osobami. Leah zniknęła z jej życia na jakiś czas. Natalie uczyła się pilnie, chciała zostać prawnikiem. Matka umówiła ją z synem sąsiadów, z którym Natalie była związana przez jakiś czas. Jednak nie był to mężczyzna dla niej. Mimo różnicy dzielącej kobiety, Leah zaczęła znowu pojawiać się w życiu Natalie, która dalej realizuje plan, by być szczęśliwą.
Nathan był uwielbiany przez dziewczyny w szkole. Wszystkie chciały się z nim umawiać, a Leah skrycie się w nim kochała. Po wielu latach, już dorosły mężczyzna, spotyka na swojej drodze Natalie. Postanawia jej tworzy szyć. Kobieta nie jest w najlepszym humorze, ale początkowo cieszy się z jego towarzystwa. Wyznaje mu nawet, że Leah go ubóstwiała. Nathan zmarnował jednak swoją szansę na dobre życie – obecnie jest narkomanem, który pieniądze zdobywa w dziwny sposób. Natalie widzi, jak mężczyzna podchodzi do kobiet, które żebrzą w domach. Jedna z nich wygląda jak ta, która okradła Leah. Nathan jednak nie chce się przyznać do tego, jak zarabia.
Książkę tworzą historie czwórki znajomych. Każdy z nich dostał swój rozdział, a w ostatnim pojawiają się wzmianki na temat wszystkich. To młodzi ludzie, których łączy to, że chodzili razem do szkoły i mieszkają w Londynie, całkiem niedaleko siebie. Przez wiele lat nie mieli ze sobą kontaktu, z wyjątkiem Natalie i Leah, a teraz ich drogi znowu się krzyżują.
Język i narracja są dość ciekawe – każde opowiadanie dostało swoją indywidualną formę. Mamy tu różne style, różne sposoby zapisu. W pierwszej części dialogi wyróżniono kursywą, w drugiej były pisane od myślników, trzecia część to zapis pamiętnikarski (choć nie ma tu dni, są za to temat), a ostatnia część charakteryzuje się nieoddzieleniem wypowiedzi od narracji. Poza tym odniosłam wrażenie, że najbardziej uporządkowane pod względem zapisu są te historie, których bohaterowie wyszli na ludzi – Natalie i Felix. Całkowicie chaotyczny zapis opowieści Leah trochę mnie zniechęcił, ale patrząc na całość, ma on sens i jest spójny z resztą.
Ciekawe jest to, że nie zawsze treści były pisane od lewej do prawej. Czasem zdarzało się, że zdania były porozdzielane na kilka linijek, a czasem w jednym wersie znalazło się tylko jedno słowo. Niektóre zdania narracji były urwane, tak samo jak dialogi, zaczynały się i kończyły bez wyraźnych granic.
Trzeba przyznać, że bohaterowie nie są idealni, a wręcz daleko im do takich. Mieli przygody z narkotykami, aborcjami, przygodnym seksem i wieloma innymi przewinieniami. Niektórzy wyszli na ludzi, inni się starają. Powieść skupia się właśnie na tego typu ludziach – nie znajdziemy tu ideałów, raczej ich przeciwieństwa.
Ogólnie książka jest dość ciężka i specyficzna. Nie da się jej przeczytać w jeden wieczór. Pokazuje, jak wygląda życie w pewnej części Londynu i z czym muszą sobie radzić ludzie. Nie jest to kolorowa i szczęśliwa opowieść – pełna jest raczej szarości i przygnębiających scen.
Polecam tym, którzy szukają czegoś innego, czegoś co zatrzyma ich chwilę dłużej przy książce. Nie spodziewajcie się jednak happy endu. Jeśli nie boicie się wejść do tego świata – pełnego przemocy, narkotyków i gorzkich wspomnień – to zachęcam.
Bohaterowie powieści Zadie Smith dokonują bilansu swojego życia, widząc rozbieżność między pragnieniami, a tym co udało im się osiągnąć. Marzą o ucieczce z tej dzielnicy Londynu jaki znają, pragną stabilizacji. Niektórym z nich udaje wyrwać się ze swojego biednego świata i awansować do wymarzonej klasy średniej, inni ponoszą porażkę. Zmagają się z przynależnością i własną tożsamością.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że problemem z którym muszą się borykać będzie dla bohaterów ich pochodzenie i rasa. Istotniejsze są jednak utrzymujące się podziały klasowe. Każdy obserwuje innych z zewnątrz, ocenia ich życie, osiągnięcia i porażki, porównując na których szczeblu drabiny społecznej się znajduje, komu udało się zajść dalej. Ale nawet jeśli osiągniemy sukces, uda nam się wyrwać, to nigdy nie do końca. Już na zawsze będziemy nosić w sobie te bloki, i to kim byliśmy kiedyś.
Z drugiej strony, na co zwraca uwagę pisarka, nasza ocena i to co wydaje się nam, że wiemy o życiu innych, to tylko pozory. W rzeczywistości cudze życie, które wzbudza naszą zazdrość wcale nie jest aż tak różowe.
Zadie Smith by ukazać fragmenty życia każdej z postaci posługuje się odmiennym stylem. Język jest zawsze barwny i żywy. Pisarka posługuje się slangiem, by za chwilę użyć poezji, W połowie urywa zdania, bawi się niedopowiedzeniami, które mają za zadanie obrazować problemy z tożsamością bohaterów. Przedstawia krótkie scenki, które pozbawione są puenty, ledwie naszkicowane sceny, krótkie komentarze. Język "Londyn NW" jest jak życie, urwane fragmenty historii, które mamy okazję podsłuchać w autobusie, czy strzępy rozmów prowadzonych przez telefon.
"Londyn NW" jest bardzo dobrą powieścią, choć trudną i wymagającą. Pisarka jest wnikliwą obserwatorką i uważną słuchaczką. Słucha i podsłuchuje miasto i jego mieszkańców. Z uwagą przygląda się wchodzącym w wiek średni ludziom, ich pragnieniom, oczekiwaniom i niespełnieniom. Powieść jest jak opisywane przez autorkę miasto, tętniącym życiem kulturalnym tyglem, również pod względem językowym. Polifonicznym, w której autorka miesza style, formę, sprawiając że całość niepokoi i fascynuje jednocześnie.
Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: "...społeczeństwo? Nie ma czegoś takiego. Są tylko indywidualni mężczyźni i kobiety, są też rodziny. " Zadie Smith skupia się właśnie na jednostkach, pojedynczych życiach, słuchając, obserwując i pokazując, że nikt z nas nie ma perfekcyjnego życia. Każdy z nas prowadzi walkę o własne szczęście, nigdy nie będąc pewnym rezultatu. "Londyn NW" jest jak życie, złożony, czasem brutalny, smutny, ale przede wszystkim piękny.
Marta Ciulis-Pyznar
Minęło pół roku i okazało się, że powieść będziemy omawiać na marcowym spotkaniu DKK. (...) Stwierdziłam, że muszę przeczytać ją po raz drugi. Miałam nadzieję, że tym razem znajdę w niej to, czym zachwycili się zadowoleni z lektury. Byłam też ciekawa opinii innych klubowiczów. Trzeba przyznać, że powtórne czytanie poszło mi sprawnie i bez „bólu”. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy ta powieść o pokoleniu trzydziestolatków wzrastających w północno – zachodnim, wielokulturowym, wielonarodowościowym Londynie nie jest jednak godna uwagi.Generalnie moje odczucia nie zmieniły się tak bardzo od poprzedniej lektury, choć liczyłam, że może w toku dyskusji zdołamy dostrzec walory książki. Myślałam, że część członków naszego DKK będzie miała pozytywne odczucia.
Okazało się, że nikomu „Londyn NW” nie przypadł do gustu. Podkreślano nudę, narzekano na nużące rozmowy o niczym, drobiazgowe opisy, koncentrowanie się na mało istotnych szczegółach. Zastanawialiśmy się nad tym, co właściwie dzieje się na kartach powieści. Opis na okładce sugerował porywającą, ironiczną opowieść o życiu trzydziestolatków, szkolnych przyjaciół. Tymczasem nas nie porywa, nie dostrzegamy ironii. Nie umiemy się tego doszukać?
Przyjrzyjmy się trochę akcji. Leah i Michel są małżeństwem, on chce dziecka, ona w tajemnicy przed nim bierze pigułki antykoncepcyjne i usuwa ciąże. Odwiedziny narkomanki wyłudzającej pieniądze od Leah urastają do epokowego zdarzenia. W drugiej części Felix, były narkoman, kocha Greace, odwiedza Annę, by z nią zerwać. Zostaje zabity przez blokersów, o czym wiadomo już z części pierwszej. Potem jest 185 miniopowieści czy nawet opowiastek, często bowiem jedno- , dwuzdaniowych, każda zatytułowana. Pokazują one dzieciństwo i młodość Keishy (potem zmieni imię na Natalie) i Leah, ich małżeństwa, pracę. Mąż Natalie odkryje drugą tożsamość żony i ta wyjdzie z domu tak jak stoi, w czerwonych kapciach na dodatek. Spotka dawnego kolegę ze szkoły, obecnie narkomana, Nathana, idą razem do miejsc dzieciństwa, palą, rozmawiają. Ostatnia część książki ma łączyć to, co wydarzyło się wcześniej.
Hm, a co się właściwie wydarzyło? W sumie niewiele… I tak toczą się rozmowy o sprawach banalnych, oczywistych. Refleksje raczej mało odkrywcze: „czas przyspiesza”, „uczciwość popłaca”, „miłość przezwycięża wszystko”. Leah, której powodzi się zupełnie nieźle, zastanawia się, dlaczego inni mają gorzej. Wzięta prawniczka, żona, matka udanych dzieci, Natalie, szuka doznań erotycznych w tajemnicy przed mężem. Trzydziestolatkowie, których pokazuje Smith, są mało sympatyczni, niewiarygodni.
Jeśli ma to być powieść o aspiracjach, to dlaczego bohaterowie osiągnąwszy sukces, mimo swego pochodzenia (korzenie irlandzkie, afrykańskie), nie są usatysfakcjonowani. Czego właściwie poszukują w życiu? Odnoszę wrażenie, inni klubowicze również, że nie ma w „Londynie NW” odpowiedzi na to pytanie. Czy autorka chciała pokazać takie zwyczajne życie odmierzane rutynowymi czynnościami ze schematem dom – praca (nauka) – spotkania ze znajomymi. Konwersacje na zmianę z konsumpcją; patrz: opis kolacji u Natalie i Franka.
Ponarzekaliśmy, że nie udało nam się doszukać klimatu wielokulturowości NW. Rozmywa się on w mnóstwie szczegółowych opisów, mało znaczących zdarzeń czy zabaw stylistycznych typu zapis myśli w formie drzewka, ust, fragmentów pisanych kursywą lub wielkimi literami. Jakoś nie dostrzegliśmy w tym oryginalności. Nie daliśmy się też uwieść „ kulturowemu tyglowi NW”. Dlaczego? Pisarka korzystała przecież z własnych doświadczeń, wzrastała w blokach północno – zachodniego Londynu, jej matka pochodzi z Jamajki. Zna cenę awansu społecznego, wie, tak jak bohaterowie jej książki, że często trzeba zostawić za sobą świat dzieciństwa i ludzi, których kiedyś się znało. A może w tłumaczeniu zagubiła się nieco ironia czy inne językowe walory powieści. Nikt z nas nie czytał oryginału.
Pierwsze nasze spotkanie z twórczością ZadieSmith zaliczyliśmy do niezbyt udanych, powieść nikomu za bardzo się nie podobała. Stwierdziliśmy, że trzeba sięgnąć do jej wcześniejszych książek, „Białe zęby” i „O pięknie”.